Jeśli nadejdzie kiedyś taki dzień, że przestaną mnie wzruszać falujące na niebie zastępy powracających ptaków... Jeśli kiedyś przestanę nasłuchiwać ich krzyku, oznajmiającego nowy początek - to tego dnia będzie mój koniec...
Póki co JESTEM
Wzruszam się, oddycham i czekam na więcej.
Obserwuję naszego szaleńca
i wybaczam mu wszystkie szkody jakie wyrządził w naszym domu i nawet to, że dziś nad ranem obudził mnie bawiąc się moimi sznurkami od piżamy, a potem kiedy go pogoniłam zaatakował bimbające na wieszaczku moje wisiory...:)) Szaleniec i wariat ten nasz Lilek.
Od czasu kiedy moja S. nakarmiła nas tortem bezowym - jesteśmy od niego uzależnieni.
Proponuję i Wam się od niego uzależnić. Uzależnienie to piękne, rozkoszne, wykwintne.
No i zabłysnąć można na spotkaniu rodzinnym...
Efektowny, przepyszny , a jeśli ja go zrobiłam ( i to nie raz) to znaczy, że nietrudny :))
Wszystkiego miłego i wiosennego życzę!!!
I żeby było sprawiedliwie: to nasze starsze, duuużo mniej szalone "kocie dziecko" :))
Julita.