niedziela, 5 czerwca 2016

Wszystko dobrze

Ten post piszę dla tych, którzy ( być może ) jeszcze tu zaglądają.  Tych, którzy kibicowali nam i trzymali kciuki. Tych, których wciągnęłam w historię naszego życia.
 Jestem tu bardzo rzadko, ale chcę żebyście wiedzieli, że u nas WSZYSTKO DOBRZE.

Zwykłam mówić, że od ponad siedemnastu miesięcy każdego dnia obchodzimy Dzień Matki, Dzień Ojca i Dzień Dziecka. Od pewnego przepięknego dnia w naszym życiu, teraz każdy dzień jest świętem. Dobry Bóg podarował nam Tajemnicę, której dotykamy ciągle zdumieni, ciągle wzruszeni
i niepojęcie wdzięczni. Tak. Jakby ktoś zapytał mnie dzisiaj jakie uczucie najbardziej, zaraz po miłości, przepełnia moje serce - to wdzięczność...
Móc kochać naszą Kruszynkę, móc się nią troszczyć, móc dla niej żyć, to wielki zaszczyt.
Wszystko to brzmi bardzo patetycznie. Wiem. Ale tak jest.
W zwykłej szarości dnia, wśród codziennych, zwykłych czynności, każdego dnia łapię się na chwili kiedy przewijam Anielkę, albo ją karmię, albo robię baby z piachu, albo patrzę jak tuli się do tatusia, albo zasypia słodko, albo budzi rozżalona, łapię się na tym, że albo w myślach, albo cichutko do siebie mówię: " dziękuję Dobry Boże".

Jaka jest?
Zapytacie.
Cudowna. Wspaniała. Piękna. Mądra. Otwarta. Bystra. Odważna. I asertywna.
Śmieje się, że nie będę musiał Anielki uczyć, że jeśli czegoś nie chce, nie lubi, nie ma ochoty to ma prawo o tym mówić...
Ona już to wie :))
Dajemy jej miłość i prawo do bycia sobą, kierujemy, ale pozwalamy odkrywać świat, troszczmy się, ale dajemy skrzydła.
Przeczytała kiedyś takie słowa, że kiedy w domu pojawia się dziecko, to jakby nagle odkryć w nim drzwi do pomieszczeń, o których się wcześniej nie wiedziało. To prawda. Ale ja dodałabym jeszcze, że to odkryć tę część siebie, o której nie miało się pojęcia.
Cierpliwa - to ostatnia cecha jaką bym siebie kiedyś określiła... No i proszę Aniela pokazała mi,
 że ukrywałam w sobie całe pokłady cierpliwości i spokoju... Dawid? Zanim pojawiła się Ona, myślałam, że będę musiała go uczyć czułości, bliskości, delikatności. Nie ja, ale Ona go tego nauczyła, albo w nim to odkryła po prostu...
Mam wrażenie, że tak emanuje od nas to szczęście, że udziela się ono wszystkim wokół. Nasi znajomi, bliscy lub dalsi, przyjaciele, rodzina cieszą się razem z nami. Wiele razy słyszałam czyjś wzruszony głos, widziałam łzy w oczach...
Niedawno odwiedzili nas ukochani byli sąsiedzi. Nie mają samochodu, wiec rowerami przyjechali, żeby zobaczyć co u nas, jak Anielka zmieniła się od czasu kiedy ją ostatnio widzieli. Dla mnie to bardzo ważne chwile. Pani Ewa kiedy zobaczyła od progu witającą gości naszą Kruszynkę,  miała łzy w oczach. Przytuliłam ją serdecznie. Albo wczoraj. Zwykły spacer po wsi na zakończenie dnia. Wybrałyśmy się z Anielą, na krótką przejażdżkę, żeby skrócić oczekiwanie na powrót taty. Pod domem naszych znajomych zatrzymała nas ich serdeczność, ich zaproszenie, żeby pobyć chwilę Słowa, które wiem, że z intencji miały być serdeczne i dobre,  ale które zawsze spotykają się z moim sprostowaniem: " Anielka, ty nie wiesz ile Ciebie szczęścia spotkało" -odpowiadam zawsze zdecydowanie, ale łagodnie ( z nadzieją, że nikt nie odważy się tak powiedzieć kiedy Anielka już to będzie rozumieć): "Nie wujku, to nie Anielkę, ale rodziców spotkało największe szczęście". Widzę aprobatę i zrozumienie. Otaczają nas mądrzy i dobrzy ludzie.

Także Kochani -u nas WSZYSTKO DOBRZE i niech tak zostanie!!! Czego i Wam życzę!!!



Julita.

tu i teraz

tu i teraz