czwartek, 30 czerwca 2011

plan był prawie doskonały...

Dotąd uważałam, że nic bardziej mylnego jak w kwestii pogody wierzyć meteorologom. Prognozy pogody nigdy się nie sprawdzają. Jedyni ludzie na naszej planecie, którzy w tym temacie mają coś mądrego do powiedzenia to oczywiście Indianie i  najstarsi polscy Górale...
Patrząc wczoraj w niebo i słuchając w radio prognozy pogody na kolejne dni uśmiechałam się pod nosem, że po raz kolejny moje teorie potwierdzą się...Piękne błękitne niebo z delikatnie snującymi się po nim małymi, białymi obłoczkami, temperatura powietrza, taka, że moje pieski zwykle pełne energii brykające po podwórku leżały w cieniu z wywieszonymi różowymi jęzorkami...W każdym bądź razie nic ( poza meteorologami oczywiście) nie wróżyło burz i gwałtownego ochłodzenia...
No i masz tu! Sprawdziło się! Ale nie moje doskonałe teorie, sprawdziły się przepowiednie fachowców! Leje, wieje i mówią ( zaczynam wierzyć w to co mówią), że ma być jeszcze gorzej. Normalnie nie miałabym nic przeciwko takiej pogodzie, ale ja przecież na sobotę zaplanowałam imprezę dla przyjaciół na łonie natury........
No nic, przeniesiemy przyjaciół do domu, grunt, że będą przyjaciele...Grunt, że w ogóle są...

A z pogodą tak jak z życiem, nie można jej zaplanować, zamówić, zaklepać, trzeba brać ją jaka jest, nie ma sensu się szarpać i złościć .Wiem, to banał, jednak prawdziwy.Trzeba usiąść, zamknąć oczy, a kiedy poczujemy wiatr na policzkach to właśnie będzie życie...nasze życie...

wtorek, 28 czerwca 2011

uśmiech anioła

Małosolne się udały! Próby organoleptyczne dowiodły sukcesu. Są o smaku intesywnie czosnkowym, ale dla mnie ok. Ich aromat wita zaraz po przekroczeniu progu naszego domu.

Zadzwonił dziś telefon, a w nim najpierw chwileczka ciszy, a potem ten głos, który owa cisza zawsze zwiastuje, lubię ten głos, nawet bardzo. Kiedy dzwoni przyjaciel odruchowo siadamy, tak jak przy rozmowie w cztery oczy...Dziś na koniec coś chciałam jeszcze dodać, ale nie wiedziałam co. Czasem zabraknie słów,  wtedy można przesłać uśmiech anioła...


A anioły, nie wiem czy wiecie, przybierają różne postaci, czasem są kudłate i maja cztery łapki...Tak jak te moje.
Przesyłam więc uśmiech anioła.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

No i zaczęło się...poniedziałek...
Trudno mi było dzisiaj otrząsnąć się z błogostanu weekendowego...ach trudno. Poranek jeszcze leniwy i spokojny: śniadanie w ciszy, zielona herbata. Droga do pracy wśród pól, łąk i zaspanych wsi pozostawiała mnie w błogim letargu, oczywiście tylko do takiego stopnia w jakim można bezpiecznie prowadzić samochód...Muzyka w radiowej dwójce jak balsam dla duszy...I nawet na parkingu pod ośrodkiem spokój, cisza ...Tak wyciszona i łagodna przekroczyłam drzwi portierni, kilka kroków później byłam już inną osobą i miałam już pewność, że weekend mamy za sobą...Dziesiątki informacji, pytań i ustaleń, w sekretariacie dzwoniący telefon i papiery papiery, papiery. A wszędzie upiorne żółte karteczki- "niezapominajki", które pozostawiłam w piątek krzyczące: "zrobić! ", "zadzwonić!", "spisać!" "przekazać!"...no tak, powróciłam do życia - pomyślałam w pierwszej chwili, a w drugiej - "niedługo znów będzie weekend":)

niedziela, 26 czerwca 2011

...zacznie się od ogórków małosolnych -  mój debiut w tej dziedzinie...Jeśli wyjdą, co okaże się za dwa dni, zrobię takie same dla moich przyjaciół na sobotnią imprezkę. Biorąc pod uwage, wszystkie okoliczności ich "produkcji" jest prawie pewne, że będą pyszne.
 Począwszy od  pana ze sklepu, gdzie owe ogórki zakupiłam, który to z charakterystycznym dla siebie wdziękiem skompletował mi elementy potrzebne do realizacji mojego przedsięwzięcia i w przesympatycznej rozmowie udzielił wszelkich wskazówek prowadzacych do sukcesu, potem mega przyjemności przy pakowaniu ogórków, kopru, czosnku i oczywiście korzenia chrzanu do glinianego naczynia,wszystkie znaki na niebie i ziemi wróżą powodzenie....Zobaczymy.

tu i teraz

tu i teraz