poniedziałek, 15 sierpnia 2011

x 2

Od niedawna mam swojego pierwszego "czytacza" - Anię ( nie licząc moich cudownych "ludzisków", którzy nie tylko znoszą mnie na tym blogu, ale i w szarej rzeczywistości, muszę - rozciągając ten nawias trochę -dodać, że "te ludziska" właśnie inspirują mnie do bycia sobą, do mówienia tego co myślę i pisania tego co czuję).
A Ania, Ania pojawiła się nagle w najbardziej odpowiednim momencie, tak jak to zwykle z Aniołami bywa :). W tej sytuacji wypada, więc się porządnie przedstawić:

W naszym domu liczy się do dwóch: dwa psy, dwa koty, dwa konie, dwa "człowieki".:)

Merry i Megi to suczki, w podobnym wieku.


O Merrci wiemy na pewno, że ma cztery lata, bo mamy ją od szczeniaczka i znamy jak samych siebie.



Megi zaś, znalazła nas sama. W mroźny styczniowy dzień, zamieszkała w naszej stodole i urodziła tam cztery cudowne szczeniaczki.


Dla wszystkich znaleźliśmy dobre domy. A ona sama została.


Początki były bardzo trudne.  Walka o dominację między dwiema sukami była zacięta, każda chciała mieć naszą miłość i zainteresowanie na wyłączność. Wydawało się nam, że sytuacja jest przegrana, więc znaleźliśmy dla Megi inny dom.:(
Napiszę o tym bardzo krótko, bez szczegółów, bo sumenie do dzisiaj za to nie daje mi spokoju. Nowy dom Megi nie był żadnym domem, a ludzie którzy ją wzieli...ach brak słów. Zabrałam ją  stamtąd po kilku dniach ze łzami na  policzkach i obiecałam, że nigdy już jej nie oddam.
"Dziewczyny" z czasem wypracowały sobie chierarchię, w której oczywiście dowodzi Merry, i mimo iż  zdarzają się między nimi nieporozumienia, sytacja jest do opanowania.  Megi cały czas się uśmiecha, zaś miłość swoją okazuje wszystkim którzy znajdą się w jej zasięgu. Wskakuje na kolana nieproszona, liże i merda ogonkiem. Jest szczęśliwa.


Żeby była równowaga , koty: Leon i Mika,  nie są pieszczochami. Chodzą swoim drogami.



 Mika nie spoufala się z nikim i nikomu nie pozwala się głaskać  dłużej niż kilka sekund. Kiedy ma ochotę na bliskość z nami siada gdzieś w niedużej odległości , przygląda się a potem zwija w kłębuszek i zasypia...





Leon, to łowca. Nawet dzisiaj przyniósł nam na śniadanko świeżo upolowaną myszkę, a jak przy tym mruczał, jaki był dumny...



No i nasze kobyłki: Loti i Floti




Mają ponad dwadzieścia lat i są nierozłączne. Pracowały  ciężko w Niemczech, ciągając wozy z towarem, do momentu, aż jednej z nich zdrowie nie pozwoliło na dalszą pracę. Ich właściciele staneli przed wyborem oddania ich do niemieckiego gospodarza (skąd prawie oczywiste jest, że trafiłyby do rzeźni), bądź oddać je nam, rodzinie z Polski, która co prawda nie ma doświadczenia, ale warunki i serce, żeby zaopiekować się staruszkami na emeryturze. I tak są już u nas ok. pięciu lat, mają się dobrze, nie chorują i z roku na rok są coraz młodsze...:)




Floti.



Loti.






No i jeszcze dwa "człowieki ":) ...Ale o mnie, o nas, to chyba jest cały ten blog:)



3 komentarze:

  1. Człowieku :) jak się do Ciebie zwracać ?
    No, moja droga, opiekować się dwoma końmi, karmić, kochać bezinteresownie, wymaga wielkiego serca. Wziąć sobie "coś" przez innych niechciane i nie jest to stary mebel tylko żywe stworzenie, codzienny obowiązek, wymaga serca dobrego.
    Psiaki i koty mają charakterki, jak ludzie. Pięknie u Ciebie, człowieku. Naturalnie pięknie.
    Pokazujesz tylko fragmenty, ja się domyślam reszty.
    Nie prowadzę bloga, brak mi do tego odwagi i chyba zacięcia. Nie mogę się zatem odwdzięczyć i Cię " zaprosić" Życzę jednak wielu czytelników albo choć kilku wiernych :)
    Anna

    OdpowiedzUsuń
  2. Co się stało, myśligowskie myśli ?
    Uraziłam Cię czymś ? Mam nadzieję, że nie, że nie masz zwyczajnie czasu.
    Pozdrawiam, Anna

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Aniu:)
    "Człowieki" w naszym domu to Julita i Dawid :))
    Jeden człowiek jest rolnikiem, więc teraz ma dużo pracy w polu, siłą rzeczy ja - drugi człowiek - mam więcej pracy przy i w domu...Stąd moja krótka nieobecność. Ale poprawię się:))) Teraz jestem w pracy, więc zajrzałam tylko na chwilkę, bo i tu mam sporo obowiązków. Pozdrawiam cieplutko. Niebawem wracam:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wpis, dziękuję, że tu jesteś.

tu i teraz

tu i teraz