środa, 18 stycznia 2012

Ciepło, cieplej...

Pobyt w Katalonii naładował moje baterie słoneczne. Przywiozłam do domu spory zapas promieni słonecznych i ciepła w sercu.



Widoki z autokaru.




Mimo, iż temperatura powietrza na zewnątrz niewiele był wyższa od tej, która była w Polsce, niekończące się Słońce sprawiało, że odczuwalna temperatura była w sam raz do zwiedzania i podziwiania widoków.
Nasz - polski- i tak już wydłużony dzień przegrywa nadal z dniem katalońskim. Słońce zachodzi tu tak z dwie godziny później. 



I nawet jeśli było chłodno to światło słoneczne i w nim skąpane piękne widoki rekompensowały każde niedogodności...






...nawet jak ktoś rezolutnie wybrał się na całodzienne zwiedzanie w butach na wysokim obcasie:))






Camp Nou. Tu podobno nie wypadało nie być...


Uliczki Barcelony o zmroku.




Poble Espanyol.


Spacery uliczkami Barcelony, nawet jeśli bardzo już bolały nogi:)), i Słońce chyliło się ku zachodowi były pełne nieopisanej magii.
Spacerować po takich miejscach w dobrym towarzystwie, z własnym mężczyzną przy boku...cudowne. Bycie we dwoje nawet w tłumie ludzi smakuje wtedy wyjątkowo. I jeśli jeszcze czuje się bliskość, troskę i radość z bycia razem nic więcej już nie potrzeba...


Ostatni dzień.Wzgórze Montserrat.







Benedyktyński klasztor Montserrat.






Czasem trzeba zmienić perspektywę, żeby poczuci, zobaczyć to co gubi się w codziennym zgiełku. 
Czasem trzeba wybrać się w drogę, żeby znaleźć swoje myśli i znów usłyszeć kołatanie serca...
Potem już tylko trzeba pielęgnować w sobie zgromadzone ciepło i pilnować, żeby chłód nie powrócił...
A jeśli tak się stanie, trzeba znów wyruszyć w drogę...Dokąd???
            Życie samo podpowie.






4 komentarze:

  1. Zgadzam się z Twoimi odczuciami moja żonko. Było pięknie....

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu! Na sam koniec zrobiło się romantycznie... Gasić światło!!! Trzymać kurs i nie zbaczać z drogi!!! :-)
    Piękne zdjęcia! Ale Wam zazdroszczę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy jaki słodki :)

    Och tych widoków, słońca, a przede wszystkim bycia razem z całego serca zazdroszczę. Chyba też przydałaby się taka odskocznia.
    Codzienność ostatnio okrutnie mnie przytłacza, a i zdrowie odmówiło posłuszeństwa.
    Pół biedy gdyby na infekcji płuc się skończyło, ale coś serduszko szwankuje. Może to z tęsknoty, stresu, z nadmiaru niezrealizowanych pragnień ?

    Teraz, siedząc w domu od wtorku dużo myślę, o tym co mnie omija, jaką cenę płacimy żyjąc w tym szalonym, pędzącym świecie...
    A tyle piękna dookoła.

    OdpowiedzUsuń
  4. ...takie podróże, zwiedzanie świata na zawsze w nas zostają, a odczucia jakie doznajemy nikt nam nie zabierze...fajnie, że wypoczeliście!Sylwia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wpis, dziękuję, że tu jesteś.

tu i teraz

tu i teraz