sobota, 2 marca 2013

O sercu - radośnie, a potem na poważnie.

Dzisiaj szanowne Słońce wstało o 6.36, a zaszło o 17.21, choć ja właśnie zza okna widzę tlące się ostatkiem sił jego pomarańczowo- czerwone płomienie, tuż nad horyzontem.


Jakiś czas temu, w pewien walentynkowy wieczór mój mąż przybył do domu z kartonem pełnym....serc.
Tak, tak. Ja w walentynki dostałam nie jedno, drżące ludzkie serce, lecz całą masę serc drewnianych - 
jak się domyślam- wyciętych od serca:)




a oprócz serc od serca dla serca znalazło się w owym kartonie, również coś dla podniebienia:





Kiedy przyjechała do mnie S. próbowałyśmy coś z tych podarowanych mi serc wykreować...
Coś tam nam nawet wyszło, ale ja jakoś do końca nie byłam zachwycona...

I jak to z natchnieniem bywa, przyszło w sobie dogodnym czasie:









a potem powstało kolejne serce:



Pomysły te uruchomiły lawinę innych...w mojej głowie, rzecz jasna. Zobaczymy ile z nich ujrzy światło dzienne. Może w końcu uda mi sie zogranizować tu loteryjkę i obdarować pewnie malutkie, choć  bardzo ważne, grono moich blogowych znajomych:)
 Jestem dobrej myśli!




A teraz znacznie poważniej.


Wczoraj 1 marca obchodziliśmy młodziutkie w swej tradycji ( ustanowione na mocy ustawy z dnia 3 lutego 2011 roku) Święto Żołnierzy Wyklętych.
Nie będę się tu wymądrzać co to za święto i kogo dotyczy, bo myślę, że każdy wczoraj dużo na ten temat usłyszał w radiu i telewizji. 
Mnie samą w zadumę wprowadziła audycja w radiowej jedynce, a więcej informacji doczytałam 
w broszurach, które przyszły do naszego ośrodka i w internecie.

Do dziś pamiętam emocje z jakim czytałam : "Kamienie na szaniec" A. Kamińskiego. To jedna z tych lektur, która bez względu na zdolności dydaktyczne nauczyciela języka polskiego, pozostają w głowie i sercu. 
 Miałam w życiu szczęście do pedagogów z języka polskiego. Zwłaszcza do pani Łukaszczyk z mojej "podstawówki". Wierzyła we mnie jak nikt, cierpliwie pracowała nad ciągle kulejącą ortografią, jakby już wtedy widział, że słowa mają dla mnie wielkie znaczenie.
Zapamiętany wtedy, na ocenę wiersz, mogę dziś w środku nocy powtórzyć z pamięci. 
Nie dlatego, że tak go "szlifowałam", ale dlatego że tak mną wstrząsnął :

Elegia o ... (chłopcu polskim)


Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?
20. III. 1944 r.
Krzysztof Kamil Baczyński. 



15 marca "wchodzi" do kin film " Baczyński" - ja z pewnością go zobaczę.
A posłuchać już dziś proponuję:

Czesław Śpiewa i Mela Koteluk


Pozdrawiam Cieplutko! Do Miłego!




5 komentarzy:

  1. piękne serduszka !
    właśnie piję toast lampką wina za cudownych mężów , mój prawie mąż - tatuś moich dzieci dziś powiesił 24 obrazki na ścianach . pozdrawiam Kasia z zatrzymać chwile

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyłączam się do toastu Kasiu! I Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  2. Serca są cudowne! I te z ozdobami i bez! I dopiero widzę jak uroczo wygląda ta szeroka koronka na snopku wikliny! Dobrze masz z tym mężem! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Kotula takie surowe serce to już na Ciebie czeka:))

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wpis, dziękuję, że tu jesteś.

tu i teraz

tu i teraz